W tym roku pogoda miała być różna, ale zdecydowałyśmy się pojechać na Kopę Biskupią bez względu na prognozy- zapowiadali ostre lanie z burzami. 2 maj był jednak łaskawy i prócz mrocznego lasu na dole jak u Harrego Pottera wcale nie padało, a na wierzchołku wręcz uśmiechało się trochę Słonko. Nic to, że płuca wyplułam, a puls można było mierzyć nawet w małym palcu- dałam radę w swoim podeszłym wieku:)
widzę że majówka się udała :)))
OdpowiedzUsuńhahahahah...no tak "Staruszko"dałaś radę;)...świetna Majówka...ja zmokłam "do majtek" , ale fajnie było. Las zaczarowany!
OdpowiedzUsuńW każdym wieku warto dać się zmęczyć. A dla takich widoków tętno można podnosić:))
OdpowiedzUsuńO fajnie 1 maja na Kopie jest zawsze fajna impreza pod wieżą, wiem bo byłam jednego roku i sie ululałam calwadosem :-))))). Fajnie Aniu wyglądasz. Załuję troche że nie wybrałam Kopy zamiast Zakopanego :-)
OdpowiedzUsuńnie wiem czy byłoby lepiej, ale na pewno bliżej:)
UsuńBrawo!! a las rzeczywiscie cudny ;-))
OdpowiedzUsuńZ jednej strony zazdroszczę takiej aktywnej majówki. Zdjęcia są przepiękne. A z drugiej ja całą majówkę spędziłam z rękodziełem i też nie uważam jej za zmarnowaną. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńI wcale Ci się nie dziwię- to był na pewno piękny czas:) zresztą efekty podziwiam regularnie!
UsuńPiękne zdjęcia! Wypad widzę udany! :)
OdpowiedzUsuńGratuluję majówki :) a jakie magiczne zdjęcia!
OdpowiedzUsuń