Tym razem próbowałyśmy farb w płynie, które są bardzo proste w użyciu. Jajka jak dla mnie całkiem fajnie łapią farbę i dość szybko się je robi. Gdyby nie to, że przy wkładaniu do lodówki od razu dwa rozwaliłam, to mogłabym powiedzieć, że misja zakończona sukcesem- moim patronem już może być tylko Juda Tadeusz- ponoć spec od spraw beznadziejnych :(
A teraz już ostatnie w tym roku znaczy oryginalne kroszonki, bo tak zawsze robiliśmy u rodziców. W tym roku tylko ja cokolwiek w tej materii zrobiłam, ale dwie załapały się na fotkę- trzecia zmieniła wcześniej właściciela. W tej sytuacji ginie tradycja w narodzie- a szkoda.
Zamykam akcję jaja, ale tak jak obiecałam pochwalę się karteczką- jedyną, którą dostała robioną własnoręcznie w tym roku- brawka dla autorki, którą nauczyło dziecię lat 11 :)
Piękne :)
OdpowiedzUsuńAniu jajec ma juz po dziurki w nosie :-) Moja zostały tylko zafarbowane w cebuli , nikomu sie już nie chcia lo drapac :-)
OdpowiedzUsuńAle powiem Ci że ta karteczka bardzo mi do gustu przypadła, jest rewelacyjna. Za rok melduje sie na nauki :-)
Pozdrówka
to już jesteśmy we dwie, bo ja takiej też jeszcze nie robiłam, a potem będą robić moje dzieci w szkole, bo ponoć bardzo prosto- pozdrawiam
Usuńjaja jaja wszędzie jaja! :D
OdpowiedzUsuńkarteczka super
Kraszanki najpiękniejsze.... i szkoda, że ginie tradycja, szkoda....
OdpowiedzUsuń