Od miesięcy chodził za mną pomysł na ramę, ale za każdym razem na pchlim targu nie mogłam niczego dojrzeć, co by mi pasowało. Ostatnio w Nysie namierzyłam obraz "przecudnej urody",
który zachwycił tylko 2, 5 letniego Mateuszka. Kolejny etap to leciutkie przeszlifowanie i zapapranie lakierobejcą. Musi być brązowa, żeby mi do reszty pasowała, choć zielenie i złota prześwitują.
Pozostało tylko jakoś wypełnić środek/ skoro nie znalazłam siatki kurnikowej póki co/ więc padło na piankę i zasłonę zakupioną w szmateksie.
Całość ma 60/80- rozmiar słuszny, ale szmatka była duuuużo większa i wyszły jeszcze podusie i obrus:)
I to już wszystko z ostatnich nabytków- dziękuje za nieocenioną pomoc koleżance Agatce i pozdrawiam serdecznie zaglądających:)
Ciekawie przeobraziłaś tę upragnioną ramę i inne przydasie zresztą też :)
OdpowiedzUsuńmetamorfoza jak najbardziej udana, choć powiem Ci szczerze, ze ja bym dołączyła do Mateuszka...;-))
OdpowiedzUsuńOprócz Mateuszka i Ystin - z piętra wyżej- podobał się i mnie, ale cóż jak to w życiu bywa cnota ( symbolika lilijek :o) zakrywa wszystko....Jeśli masz jeszcze ten landszafcik to napisz mi ile chcesz za niego bransoletek. Ala
OdpowiedzUsuńFajnie to sobie wymyśliłaś
OdpowiedzUsuńŚlicznie to wyszło i wszystko teraz do siebie pasuje :-). Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńniesamowite, że krowy zrobiły taką furorę:) Problem jedynie polega na tym, że naciągnęłam na nie materiał i przykleiłam z tyłu. Jednak jeżeli uda mi się zorganizować siatkę kurnikową i zrealizować poprzednie zamierzenie to kto wie, czy nie będzie do oddania w dobre ręce:) Ja jakoś nie mam zapędów farmerskich!!!
OdpowiedzUsuń